Zjawiska patologiczne w edukacji dorosłych.

15 maja, 2017
  • Vintage old books on wooden table

Kilka lat temu (no dobra…kilkanaście), gdy kończyliśmy szkołę średnią cieszyliśmy się, że to już koniec standardowej edukacji. Koniec wkuwania, zapamiętywania, kartkówek, dyktand oraz nudnych lekcji. Wiadomo, koledzy opowiadali, że na studiach to jest inaczej – lepiej, łatwiej i ciekawiej (jak się dowiedzieliśmy później mieli na myśli głównie życie studenckie). Potem miała być praca i w końcu spokój z całym tym nauczaniem. Niestety – akurat, gdy nadszedł czas na pierwszą poważną pracę zaczął się trend na edukację dorosłych. Co zrobić, można się było tego spodziewać. Wiadomo, szkoła nie jest w stanie przygotować do pracy zawodowej. Zwłaszcza jak samemu się jeszcze nie wie, co się chce w życiu robić…

Nagle trzeba było zdobywać wiedzę praktyczną, produktową, czy też wymaganą prawem. Szybko jednak okazało się, że to proces, który nie ma końca. Zawsze jest coś czego warto się nauczyć. Każdy pracownik nieustannie powinien się rozwijać, kształcić i poszerzać swoje horyzonty. Gdy w końcu do nas dotarło, że to nie minie, zaczęliśmy szukać takiego sposobu nauki, aby edukacja była możliwie skuteczna i ciekawa. Na naszej drodze stawali wspaniali trenerzy (tak trenerzy, nie było wtedy coachów), były liczne wyjazdy łączące edukację i integrację. W końcu pojawił się też e-learning. Nauczanie dorosłych zaczęło nabierać rumieńców.

Niestety jak czegoś jest za dużo to rzadko jest ciekawie. Nigdy nie zapomnimy spotkania z klientem, który opowiadał jak przechodząc przez open space w swojej firmie widział osoby rozwiązujące e-szkolenia i komentujące ponowne bezsensowne pojawienie się tutorki stwierdzeniem – „ O nie! Znów ta małpa”.  Trochę to śmieszne, a trochę smutne. Jednak przede wszystkim prawdziwe. Wszyscy jesteśmy zbudowani z emocji i to właśnie one są nam potrzebne do zapamiętywania. Wyświetlanie kilkunastu stron w dymkach, czy czekanie na to aż lektor skończy czytać ciągnący się w nieskończoność tekst to strzał w kolano.

Jest lepiej

Mimo, że część szkoleń w dalszym ciągu konstruowana jest na takiej zasadzie, to większość twórców e-learningów zreflektowała się i postawiła na nowocześniejsze formy przekazywania wiedzy. Prześcigamy się więc w tworzeniu wymyślnych interakcji, ćwiczeń i mechanizmów, które mają zachwycić, zmotywować, pobudzić do działania i zapoczątkować zmianę. Od kilku ostatnich lat można zaobserwować bardzo pozytywne trendy w edukacji dorosłych.

Byłoby jeszcze lepiej gdyby...

Na drodze do szybszych i bardziej spektakularnych zmian w edukacji dorosłych stają zjawiska patologiczne, które należy jak najszybciej wyeliminować.

  • Ilość ważniejsza niż jakość – zjawisko szczególnie widoczne wśród firm posiadających w swojej ofercie wiele produktów. Każde ze szkoleń staje się oddzielną, prostą prezentacją, a ich ilość jest wręcz przytłaczająca (szczególnie w zestawianiu z kiepską jakością). Masowa produkcja, której towarzyszą niskie nakłady czasowe po prostu uniemożliwia stworzenie dobrego i wyróżniającego się szkolenia.

 

  • Budżet minimalny cenniejszy niż efekt maksymalny – często wcale nie chodzi o brak chęci, czy zrozumienia dla potrzeby stworzenia czegoś ciekawego i wyjątkowego.  To zderzenie z budżetem może stanowić prawdziwą barierę w pracy nad dobrym projektem.

 

  • Przerost formy nad treścią – zatracając się w poszukiwaniu efektów idealnych wielu twórców e-learningów zapomina o jakości kształcenia, treściach i formie szkolenia oraz pozostałych czynnikach, które wpływają na skuteczność edukacji.

 

  • Brak ewaluacji – jest to wielka bolączka, która sprawia, że nie wiemy jak szkolenie działa na odbiorcę. Brak szeroko zakrojonych badań skuteczności szkoleń sprawia, że nie zawsze wiadomo co poprawić przy kolejnych produkcjach. Na szczęście coraz częściej udaje się zweryfikować działanie szkolenia na odbiorcę i wyciągnąć z tego wnioski.

 

  • Sam scorm – w wielu przypadkach może nie być wystarczający. Potrzebna jest różnorodność form przekazu w celu zaskakiwania i zaciekawienia odbiorców.

 

Większość negatywów można przekuć w pozytywy – tym bardziej, że zazwyczaj nie wymaga to wielu zabiegów. Wystarczy tylko trochę chęci, czasu i partnera, który pomoże w przeprowadzeniu zmiany na lepsze.